Jadzia przyszła na świat w domu, witana nie tylko przez rodziców, ale i przez rodzeństwo i babcię.
W kwietniowe po południe przyszedł sms, że akcja powoli się rozkręca, ale że jeszcze Ola potrzebuje być z Maćkiem sama. Po godzinie dostałam zielone światło żeby przyjechać. Wskoczyłam szybko do auta, bo do domu, gdzie miał wydarzyć się CUD życia miałam trochę kilometrów do przejechania za Warszawę. Serce biło mi szybciej z ekscytacji. Byłam wcześniej w tym domu, aby poznać się z Olą i Maćkiem. Dom z wielkimi oknami na jezioro, antresolą i ogromną przestrzenia wydał mi się idealny na fotografowanie. W dodatku ten duży dom był wypełniony miłością i radością – trójka dzieciaków zdominowała nam spotkanie, ale patrząc na nich razem wiedziałam, że to początek niesamowitej przygody jaką razem doświadczymy, gdy na świat będzie przychodzić Jadzia.
Gdy weszłam, Ola była w łazience i korzystała z dobrodziejstwa wody w porodzie. Były już też położne – Mariola Sienkiewicz i Iza Położna Izabela Dembińska . Po chwili i ja zaczęłam towarzyszyć Oli w drodze na planetę poród. Przez wielkie okna było widać przemijający czas – deszcz, który przelotnie spadł, później powoli przychodzący wieczór. W domu wszystko toczyło się zwyczajnie-niezwyczajnie. Dzieciaki biegały, czując, że chyba coś się święci, ale też zachowując swój rytm dnia. Babcia przejęła opiekę nad nimi. W przerwach przychodziła przytulić córkę w skurczach. Wesprzeć. W tym wszystkim Maciek. Blisko żony, ale też ogarniający sprawy na około. Tak to chyba już jest w wielodzietnej rodzinie. Wszystko jak jeden organizm, niby w chaosie, a jednak w harmonii, w którą po prostu wpisały się narodziny Jadzi.
Ola wchodziła w ten poród w swoim tempie, pokonując kolejne jego etapy pod czułą opieką położnych i bliskich. Przed wielkim finałem w domu zrobiło się ciszej i ciemniej. Jakby ten domowy organizm wziął głęboki oddech i czekał w zachwycie na to co się wydarzy. Gdy Jadzia krzykiem przywitała się za światem, domownicy zbiegli się by otoczyć miłością nowego członka rodziny. Radości nie było końca. Pisząc to teraz uśmiecham się do tych wspomnień. Niesamowita noc. Zapraszam Was na tę dawkę miłości – narodzin domowych Jadzi.