Te narodziny to była realizacja jednego z moich fotograficznych marzeń. Basia zadzwoniła do mnie i niepewnie zapytała, czy mogę wykonać zdjęcia przy porodzie przez cesarskie cięcie. Gdy okazało się, że w szpitalu będzie to możliwe, aż podskoczyłam pod sufit. W umówionym czasie pojechałam z mocno bijącym sercem. Jestem mamą trójki dzieci, ale wszystkie rodziłam naturalnie więc cesarskie cięcie było dla mnie nowym zupełnie doświadczeniem pod każdym względem. Totalny debiut i trema totalna. Weszłam do pokoju. Basia i Jacek spokojni, uśmiechnięci, w takim niesamowitym nastroju oczekiwania. Niby żarty, rozmowy o wakacjach, o śniadaniu, o synku, który został z domu z babcią, ale w oczach widać było ten blask. Trudno to opisać. Wiecie takie uczucie, kiedy wiesz ze zaraz otrzymasz najlepszy prezent od życia, taki wyśniony i wymarzony. Że zaraz doświadczysz cudu. Jeszcze tylko chwila. Jeszcze tylko 5 minut i życie zmieni się totalnie…
Udaliśmy się na salę operacyjną. Jacek żartował cały czas. Basię zabrali najpierw na salę, żeby ją przygotować. My z Jackiem odpowiednio przygotowani, ubrani w specjalne stroje czekaliśmy przed salą operacyjną na sygnał, że możemy również wejść. Zaczęliśmy sobie robić nawet selfiki i ustaliliśmy, że Jacek zrobi zdjęcie jak tylko urodzi się Agatka. To zdjęcie (po moim lekkim oszlifowaniu ;-)) jest w poniższym materiale na honorowym miejscu. Bo wiecie – gdzie fotograf porodowy nie może to tatę wyśle.
Jacek wszedł pierwszy do Basi. Ja po chwili, gdy Agatka była już na świecie. Niby mała kruszyna a przywitała świat głośno. Rodzice z przejęcia nie byli w stanie wydobyć z siebie głosu. Łzy wzruszenia lały się szerokim strumieniem. Przejęcie sięgnęło zenitu – narodziła się ukochana córeczka! Mnie też serce waliło jak oszalałe. Zobaczcie sami, ile pięknych emocji doświadczyłam tego jesiennego popołudnia… i będę to powtarzać w kółko że reportaż z narodzin to najpiękniejsze zdjęcia noworodkowe ever!!!