Każde narodziny, przy których byłam fotograficznie zostają w moim sercu. Każde są wyjątkowym przeżyciem dla mnie i wzbogacają mnie jako człowieka, kobietę, matkę.
Narodziny Damianka pokazały mi jaką siłę ma zaufanie w mądrość kobiecego ciała. Renia rodziła po raz trzeci, ale po raz pierwszy w domu. Długo zastanawiała się z Jackiem, mężem, czy zaproszenie fotografki na poród to dobry pomysł. Jednak chęć zapamiętania tego wydarzenia u Reni ostatecznie sprawił, że umówiliśmy się na spotkanie praktycznie na samej końcówce ciąży. Przyjechałam. Dom pełen ludzi, zwierząt i miłości. Renia uśmiechnięta ze spokojem opowiadała mi o tym, że planuje urodzić w basenie, ale jeszcze nie wie czy wszystko jest ogarnięte. Że poród tuż tuż, a jeszcze tyle spraw nie załatwionych… Każdy łyk pysznej herbaty sprawiał, że czułam się coraz bardziej jak domownik.
Tego dnia, ciepłego, letniego Renia zadzwoniła do mnie że już się zaczyna i żebym przyjeżdżała, choć Jacka, ogarnęły wątpliwości czy moja obecność to na pewno dobry pomysł. Kiedyś na poczatku drogi dziwiło mnie to, że to częściej mężczyźni mają obawy przez zaproszeniem fotografki, niż kobiety. I że kobiety chcą a facetów trzeba zazwyczaj namówić. Dziś wiem że tak po prostu jest. Ale też wiem, że gdy mężczyźni później widza zdjęcia to są zachwyceni i dumni. Powiedziałam Reni, że przyjadę, a jeśli Jacek nie będzie czuł się komfortowo to po prostu wrócę do domu. Jednak już od progu Jacek ciepło mnie przywitał. Dom przygotowywał się na nowego członka rodziny. Najstarsza córka wyszła z psem. Druga córka przygotowała kartkę na drzwi „Mama rodzi brata”. Kot przebiegał miedzy pokojami, jakby trochę nie wiedział gdzie sobie znaleźć miejsce. Skurcze przybierały na sile i akcja bardzo szybko szła do przodu. Wkrótce dołączyły cudowne położne Agnieszka Ryczek i Claudia Nil Atmaca. Renia była cały czas niesamowicie skoncentrowana i wsłuchana w swoje ciało. Czerpała siłę z jego mądrości. Dzielnie przyjmowała kolejne skurcze, pięknie się uśmiechając i żartując pomiędzy nimi. Niesamowite było to jak cudnie wspierał ją w tym Jacek, wsłuchując się w potrzeby Reni – świeczki, dyfuzor z olejkami, woda do basenu, zupa porodowa – wszystko pod kontrolą. I finał – wzruszający totalnie. Tak jak Renia chciał – do wody. Wyczekany synek wreszcie w ramionach. Łzy, radość, zachwyt. Czuję te emocje w sercu, za każdym razem, gdy oglądam fotografie, które zrobiłam podczas narodzin Damianka. Zobaczcie sami ten wyjątkowy poród w domowym zaciszu, w wodzie, pełen kobiecej mocy! Poczujcie sami tę atmosferę, te emocje!
Dlaczego warto mieć fotografie z narodzin swojego dziecka? Myślę, że Renia pięknie o tym napisała publikując pierwsze zdjęcie Damianka: „Bo zamiast zapominać o bólu rodzenia warto pamiętać o mocy jaka jest w nas kobietach w chwili narodzin dziecka”.