Reportaż z narodzin prezentem na Baby Shower?
Siem twierdzić, że Marysia jest pierwszą kobietą w Polsce, która dostała taaaki prezent od bliskich sobie kobiet – przyjaciółek ale też szwagierki, mamy i babci (!).
Ta historia sięga jeszcze głębiej, bo Marysia kiedyś do mnie sama napisała że chciałaby taki reportaż podarować w prezencie bliskiej koleżance. Wtedy nam się to nie udało, ale to był początek marzenia Marysi, że gdy ona będzie rodzić to taki reportaż to po prostu „must have”. I faktycznie rok później Marysia napisała do mnie, że tym razem to ona oczekuje na swój cud i chciałaby bardzo żebym przyjechała do niej sfotografować te chwile. Ku mojemu zaskoczeniu w tym samym czasie zaczęła pisac do mnie szwagierka Marysi, że chciałaby zrobić Marysi niespodzianke i dać jej w prezencie bon na takie reportaż. Oj było troche gimnastyki, żeby utrzymać wszystko w tajemnicy przez Marysią, ale się udało! W dzień baby shower dziewczyny powiedziały Marysi, że ktoś czeka na wideopołączeniu, żeby przekazać jej prezent. Marysia zaniemówiła ze szczęścia, z oczy popłynęły łzy…. Powiem Wam, że to był pierwszy moment, który mnie w tej historii poruszył do głębi. Reakcja Marysi była dla mnie już cudownym prezentem!!
Marysia z Szymonem postanowili, że Zosia przyjdzie na świat w Szpital św. Zofii. Niestety z powodu ograniczeń pandemicznych nie mogłam być w samym szpitalu. Postanwiliśmy realizować plan B czyli zdjecia z dnia narodzin do momentu wejścia do szpitala, w szpitalu zdjecia któe rodzice robią sami, a po wyjściu zdjęcia razem w domku. I tak w chłodny niedzielny poranek dostałam telefon, że powoli akcja się rozkręca. Pojechałam czym prędzej, żeby jak najwięcej pofocić tzw. beforek. Gdy przyjechałam Marysia jadła śniadanko. Później poszła wziąć prysznic. Udało się uchwycić piękne chwile tuż przed wyjściem. Taka trochę ostatnia sesja z brzuszkiem ale taka reportażowa. Później wspólna podróż do szpitala – dużo śmiechu ale i coraz mocniejsze skurcze. W oczekiwaniu na kwalifikację Marysi staliśmy z Szymonem pod drzwiami szpitala. Ja jeszcze poleciałam do apteki po szmiknę nawilżającą dla Marysi bo dała znać, że zapomniała wziać z domu. Gdy i Szymon wszedł czekałam jak na szpilkach na sygnał jak im idzie. Miałam ciarki, gdy przyszedł sms, że Zosia już jest. Gdy przyjechałam ponownie do nich, już jak byli we trójkę, dom był wypełniony miłością, szczęsliwością i takim cudnym zapatrzeniem w małą istotkę. Nic dziwnego, że Zosieńka podbiła serca rodziców. Sama słodycz! Podczas zdjęć wzruszyłam się wiele razy. Piękna historia ludzi z pięknym wnętrzem. Zapraszam Was do jej obejrzenia. Koniecznie z dźwiękiem. Jestem bardzo ciekawa jak Wasze wrażenia!
 
Narodziny Zosi