Czerwcowy poranek. A raczej brzask. Powoli wschodzące słońce ogrzewa Warszawę, która leniwie budzi się ze snu, jakby chciała włączyć jeszcze drzemkę na budziku. Pędzę pustymi jeszcze ulicami i mam tysiące myśli w głowie. Jak to będzie? Nie ma przecież dwóch takich samych porodów. To prawdziwy nieprzewidywalny żywioł. Ale uśmiecham się do siebie czując już ciepło słońca przez szybę, bo wiem jedno – na pewno będzie pięknie i wyjątkowo. Na porodówce cisza i spokój. Uwielbiam to uczucie zostawienia wszystkich spraw przed szpitalem i bycie tu i teraz z rodzicami w oczekiwaniu na największy cud. Sylwia i Michał piękni w swojej miłości – drobne gesty, spojrzenia, uśmiechy wypełniają pokój i gdyby nie pikanie ktg można by zapomnieć, że Sylwia w ogóle rodzi. Poród szybko postępuje, a Sylwia z niesamowitym spokojem radzi sobie z coraz mocniejszymi skórczami. Widać, że Michalina już nie może się doczekać spotkania z rodzicami. I w końcu jest! Emocje sięgają zenitu. Michalinka głośno wita się z rodzicami. Mam ciarki na całym ciele i łzy w oczach. Wzruszenie, radość, zachwyt, duma Sylwi i Michała mieszają się z głosem ich córeczki – nie ma słów na opisanie tego co tam sie dzieje… Sami zobaczcie.
Podczas tego reportażu powstała fotografia, która zdobyła drugie miejsce w światowym konkursie czarnobiałej fotografii dziecięcej Child Photo Competition First Half 2019.